Netflix to firma, która nieustannie serwuje nam dobre
jakościowo seriale. Na dodatek, ponieważ są one dostępne tylko online, nie dotyczą
ich reguły rządzące programami emitowanymi w telewizji ogólnodostępnej w USA.
Najnowsze serial Wachowskich Sense8, polityczne mistrzostwo House of Cards oraz
najmroczniejszy serial Marvela – Daredevil – te produkcje nie mogły powstać
gdzie indziej. Podobnie jest z Orange Is the New Black. Historia na bazie
autobiograficznej książki Piper Kerman o kobietach przebywających w więzieniu o
niskim rygorze przed premierą nie zapowiadała się na aż tak wielki hit. A
okazało się, że przygody Piper i pozostałych osadzonych pokochali zarówno
krytycy, jak i widzowie.
Moje oczekiwania wobec trzeciego sezonu również były bardzo
wysokie – pierwszy i drugi sezon trzymały poziom, na dodatek do stałej obsady
miała powrócić postać Alex Vause, granej przez Alex Vause. Trzynaście nowych
odcinków pochłonęłam w dwudniowym maratonie i już teraz mogę napisać – z niecierpliwością
czekam na czwarty, już potwierdzony sezon.
Uwaga!!! Poniższa recenzja to wrażenia z trzeciego sezonu,
nie mogło więc obyć się bez odwoływania do konkretnych postaci i wydarzeń.
Czujcie się ostrzeżeni przed spoilerami ;)
W więzieniach w USA przebywa ponad 2,2 miliona osób. I
większość z nich, nawet jeśli uda im się z nich wyjść, szybko do nich wraca.
OItNB to tragikomedia i pomimo tego, że dużo w niej humoru, całościowy odbiór
sytuacji uwięzionych nie jest w żaden sposób zabawny. I to właśnie o tym jest
trzeci sezon. Czy więzienie resocjalizują? Są odpowiednią karą za zbrodnie?
Pomagają powrócić na łono społeczeństwa? Jeśli serial Netflixa miałby być tego
wyznacznikiem, mogłabym napisać tylko jedno – nie za bardzo.
Piper Chapman chyba nigdy nie była moją ulubioną bohaterką –
zapatrzona w siebie, narcystyczna i ciągle żyjąca w przekonaniu, że jest jedną
z tych dobrych. A im więcej oglądamy odcinków, tym bardziej zaczynamy w to
wątpić. Wątek jej związku z Larrym został ostatecznie zakończony (i dobrze,
postać grana przez Jasona Biggsa do najciekawszych nie należała, ale nie od
dziś wiadomo, że Orange to serial przede wszystkim o kobietach), a do więzienia
powraca Alex. Biorąc pod uwagę ogromną chemię, jaka łączyła te bohaterki i
skomplikowaną przeszłość, można było spodziewać się, że scenarzyści zaoferują
nam więcej scen Alex z Piper i flashbacków z życia tej pierwszej. Nic z tego.
Najwidoczniej będziemy musieli poczekać na to do czwartego sezonu. Trochę to
rozczarowujące, biorąc pod uwagę znikomą obecność Alex w drugim sezonie, ale za
to mamy całkiem ciekawy wątek Piper. Dlaczego ciekawy? Ano bo oglądając
wcześniej setki innych seriali i filmów, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że
prężnie rozwijający się biznes Piper w sprzedawaniu noszonej przez więźniarki
bielizny kiedyś wyjdzie na jaw. I bohaterka sama zafunduje sobie więcej lat za
kratkami. Póki co odkrywa w sobie gangstera i nie słucha ostrzeżeń Alex.
Piper rozwija swoje umiejętności |
W poprzednich sezonach postacie męskie były najogólniej
rzecz mówiąc nieistniejące – Hayley bywał wkurzający, wyskakując z rasizmem, mizoginistycznymi
wypowiedziami i homofobią (doprawdy, wybrał sobie świetne miejsce do pracy, pasujące
do jego charakteru) a Pornstache po prostu był Pornstache (w tym sezonie jego
chwilowy comeback jest świetny). W tym jest już lepiej. Zajmujący się sprawami
technicznymi w więzieniu Joel Luschek jest naprawdę zabawny, a mający na uwadze
dobro więźniarek i stan więzienia Joe Caputo toczy walkę z korporacją i rosnącymi
wymaganiami pracowników. A to prowadzi do rewelacyjnego finału sezonu, który
dorównuje temu, co zaserwowano nam pod koniec pierwszego sezonu. Jest ciekawie!
Sezon pochłonęłam jak przystało na serialoholika - szybko i z małymi przerwami. I niestety miałam uczucie niedosytu. Trzynaście odcinków trzyma poziom, ale brakuje zamknięcia wątków, za to mnożą się pytania o przyszłość większości bohaterów. Wątek Alex został urwany w krytycznym momencie (a i tak było jej za mało ;(, Piper postanowiła zostać samotnym wilkiem i bez większych skrupułów ukarała osobę, która ukradła jej oszczędności i tym samym sprowadziła na nią przedłużoną odsiadkę w więzieniu o wyższym rygorze. A wspomniany wątek tego, kto zajmie się dzieckiem Diaz (która nadal nie ma własnego zdania) będzie się ciągnął i ciągnął i w przyszłym roku. Jedno jest pewne – potencjał na nowe odcinki jest i to ogromny. Netflix znowu nie zawiódł, dostarczając tytuł, który pod zabawną otoczką i humorem, pokazuje trudne i smutne historie kobiet, które w pewnym momencie wybrały źle i teraz płacą za to cenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz