piątek, 6 grudnia 2013

Nie taka straszna książka jak jej okładka, czyli recenzja książki "Yggdrasil. Struny czasu".


Tytuł: Yggdrasil. Struny czasu
Autor: Radosław Lewandowski
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 308
Polskie wydanie: 5/2013
Oprawa: miękka


W natłoku nieustannych premier i zaległości czytelniczych, łatwo przeoczyć powieści, których nie wspierają akcje marketingowe, duże wydawnictwo lub co szczególnie rzuca się w oczy w tym wypadku – szata graficzna. Yggdrasil. Struny czasu od początku ma utrudnione zadanie w przekonaniu do siebie czytelnika. Jednak to co zawsze było najważniejsze przy książkach, czyli historia i sposób jej opowiedzenia, stoją na wysokim poziomie. Radosław Lewandowski stworzył dzieło trudne do zaklasyfikowania gatunkowego, mające w sobie elementy cechujące science fiction,fantasy, jak i powieść historyczną. I pomimo małego doświadczenia wyszedł z tego obronną ręką.

Początek Yggdrasila może budzić pewne obawy wobec tego, o czym właściwie jest ta książka i czy aby na pewno nie mamy do czynienia z hard science fiction. Przenosimy się bowiem w XXX wiek, gdzie ludzkość dzięki ogromnemu postępowi technologicznemu podbija kosmos, jednak w wyniku zaniku pewnych partii mięśni powszechne stało się korzystanie ze specjalnych cyborgów przekazujących dane ze spotkań biznesowych do umysłów ich właścicieli. Powieść rozpoczyna się konferencją dotyczącą projektu badawczego jednej z dużych korporacji, przedstawiającą niebezpieczne eksperymenty związane z przeszłością. Trzeba przyznać, że wizja przyszłości zaprezentowana przez Lewandowskiego sprawia wrażenie bardzo prawdopodobnej i pomimo natłoku nowych terminów (CDS-y, skeny) czyta się to z zainteresowaniem. Jednak wiele bardziej interesująco wypadają kolejne rozdziały, gdy autor serwuje nam powrót do odległej przeszłości.

Cofamy się do 994 roku, bliżej niesprecyzowanego regionu krainy Polan. Piastowie dopiero od niedawna scalają tereny w jedno królestwo. Podczas zawieruchy śnieżnej do jednej z wiosek przybywa grupa wikingów. Zostają przywitani przez mieszkańców z odpowiednią gościnnością, jednak dość szybko okazuje się, że nie są jedynymi wojownikami w okolicy. Podczas starcia dochodzi do tajemniczego zdarzenia, w którym postacie przenoszą się w przeszłość. Okres paleolitu został przedstawiony w niezwykle ciekawy sposób, a autor rysuje wizję świata w sposób niezwykle ciekawy oraz wiarygodny. Z tego powodu tym trudniej oderwać się od lektury.

Niestety zdecydowanie gorzej wypadają sami bohaterowie. Nie licząc wikinga Elryka, większość osób raczej nie pozostanie na długo w naszej pamięci. Nie oznacza to jednak, że książkę czyta się źle. Wprost przeciwnie. Autor pomimo braku warsztatowego posiada bardzo dobry styl, potrafiąc w spójny sposób przedstawić zdarzenia, jednak nie do końca radząc sobie z wykorzystaniem stylizacji. Próba napisania dialogów w języku staropolskim wypada dość kiepsko i większość osób bez problemu dostrzeże to, że pisarz nie do końca wiedział jak w wielu sytuacjach stworzyć odpowiednie dialogi. Nie przeszkadza to jednak w pozytywnym odbiorze lektury.

Dawno po zakończeniu czytania książki nie chciałam od razu sięgnąć po drugi tom. Niestety póki co będziemy musieli poczekać zanim dowiemy się, jakie były dalsze losy bohaterów. Powieść można polecić każdemu, kto lubi dobrze napisaną fantastykę z wiarygodnie przedstawionym światem. Radosław Lewandowski doskonale poradził sobie z wykreowaniem świata w czasach Paleolitu oraz przedstawieniem jego mieszkańców, przez co Yggdrasil należy do najciekawszych tegorocznych debiutów w kategorii fantastyki. Zarówno okładka, jak i mała popularność autora nie powinny was zniechęcić do sięgnięcia po tą lekturę.

P.S: Dawno mnie tu nie było - jest to powiązane z nową pracą, ale postaram się mimo wszystko publikować ten jeden, dwa wpisy na tydzień. A tymczasem zapraszam do polubienia mojego profilu na Facebooku, gdzie dzieje się mimo wszystko więcej ;)


3 komentarze:

  1. Mam nielichy problem z odbiorem książek siedzących okrakiem na płocie pomiędzy sci-fi a fantasy. Po prostu nastawiam się na konkretny gatunek i zgrzyta mi, gdy autor dorzuca drugi z przeciwnej mańki. Sporo gatunków do siebie pasuje, ale fantasy z sci-fi w moim mniemaniu nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za budującą z punktu widzenia autora recenzję.
    Wydawnictwo RW2010 wyda w nadchodzącym roku „poprawioną” wersję Yggdrasil Struny Czasu i drugą część cyklu pt „Exodus”
    Część niedomówień z pierwszej części trylogii znajdzie tu swoje wyjaśnienie, ale pojawią się nowe wątki, które mam nadzieję „rozpalą” wyobraźnię czytelników i pozostawią ich z niedosytem:-)
    Tym razem przejdziemy z paleolitu do dalekiej przyszłości i wielkich przestrzeni i klasycznej space opery z ginącymi gwiazdami, kosmicznymi bitwami itd.

    To już jest, a teraz pracuję nad III częścią pod roboczym tytułem Yggdrasil: Wikingowie,która nie będzie zawierała w sobie żadnych elementów sf. Sięgnąłem do wspomnień Eryka Eryksona z młodości i opisuję wyprawę skandynawskich najemników na półwysep Iberyjski, gdzie toczy się bitwa pomiędzy chrześcijańskim Królestwem Leonu a Kalifatem.
    Mamy teraz świat różnobarwny i nieszablonowy, więc i literatura tego okresu powinna łączyć wiele wątków i gatunków literackich (oczywiście nie jest to warunkiem napisania dobrej książki), oby tylko autor nie pogubił się w zeznaniach :-)
    Wilku, szanuję twoje literackie upodobania - każdy z nas ma inne i całe szczęście:-)
    Podoba mi się cytat z Myśliwskiego - Książki to światy które sobie wybieramy, w przeciwieństwie do tego, na który przychodzimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością na kontynuację. Trzecia część z wikingami zapowiada się również bardzo interesująco - trzymam kciuki za to, aby kolejne części cyklu były jeszcze lepsze :)

      Usuń

Popularne posty