W poniższym wpisie zaprezentuję Wam seriale, które ja osobiście już oglądałam i polecam (albo jestem w trakcie oglądania). W kolejnej części, która ukaże się "na dniach", zamieszczę pozostałe pozycje, które nie zmieściły się w tym zestawieniu.
Lato to doskonały czas na nadrobienie zaległych seriali - część z nas ma wreszcie upragnione urlopy, a jeszcze inni mogą odsapnąć od szkoły/uczelni. Na dodatek w telewizji ogólnodostępnej w te upalne miesiące dzieje się bardzo mało i w tym czasie prym wiodą Showtime i HBO. Jest to więc czas maratonów filmowych dla każdego serialoholika.
Od dzieci MTV do niejednoznacznych liderów - The 100 (The CW)
Silne postacie kobiece i trudne, rzadko kiedy czarno-białe wybory - tym kupił mnie ten serial |
Po obejrzeniu pierwszego odcinka miałam mieszane odczucia. Serial stacji puszczającej do tej pory produkcje młodzieżowe tworzy sf postapokaliptyczne o opuszczonej Ziemi i mieszkańcach stacji kosmicznej, którzy w ramach kary za złamanie prawa, zrzucają na planetę nastolatków? Jednak im dalej, tym lepiej, a drugi sezon spokojnie mógłby być emitowany w HBO lub Showtime. To nie jest może najpopularniejszy serial CW (tutaj prym wiedzie Flash), ale z pewnością najpoważniejszy i najlepszy jakościowo.
100 nastolatków zostaje wysłanych na Ziemię, która po wojnie nuklearnej zdaje się być niezamieszkana. A przynajmniej początkowo tak się wydaje. Z biegiem czasu okazuje się, że nie są jedynymi mieszkańcami - pojawiają się mieszkańcy kompleksu Mount Weather, korzystający z najnowszych technologii, ale niemogący wychodzić bez skafandrów na Ziemię oraz odporni na skażenie Groundersi, którzy w walkach korzystają z włóczni i żyją w systemie plemiennym. Widać, że scenarzyści mają pomysły na nowe odcinki i wątki, a to, że serial cały czas jest zagrożony kasacją sprawia, że sezony tworzą zamkniętą całość. Na dodatek, każdy sezon to 13-16 odcinków, więc nie uświadczymy tu żadnych zapychaczy.
To co było i nadal jest ogromnym udziałem w sukcesie Gry o tron to umiejętność zaskakiwania widza i bezpardonowe zabijanie kolejnych bohaterów. I to samo dotyczy The 100. Giną zarówno wojownicy, jak i kobiety i dzieci. Mało tego, bohaterowie, którzy zaczynają w premierowym odcinku jako postacie pozytywne i miłe, potrafią zabijać i dokonywać masakr. Trudy życia w wyludnionym świecie odbijają się na psychice głównej bohaterki Clarke, i niejednokrotnie jest ona zmuszona do wybierania mniejszego zła. Pozostałe postacie również są barwne i mają wiele do powiedzenia. I to nie tylko pierwszoplanowe - postać wojowniczki Anyi, należącej do Groundersów tworzy rewelacyjny duet z Clarke, gdy muszą wspólnie wydostać się z opresji, ale nigdy też nie zapomina o tym, co jest jej nadrzędnym celem - dobro jej ludzi.
Nie jest dużym spoilerem to, że dość szybko na Ziemię trafiają również dorośli, którzy wcześniej przebywali na stacji kosmicznej. I tu kolejna ciekawostka - dość szybko przekonują się, że znani przez nich wcześniej nastolatkowie szybko dostosowali się do nowych warunków i niejednokrotnie są w stanie szybciej podjąć decyzje i działać. Trudno znaleźć w tym serialu słabszy wątek i postać, która jest zbędna i nic do serialu nie wnosi. O ile przebrniecie przez dwa pierwsze, bardziej młodzieżowe odcinki, powinniście być zadowoleni. Serial ogląda się szybko i przyjemne - jest do dobrze wykonane "guilty pleasure", ale z domieszką poważnej tematyki - czy można zabić setki, aby uratować kilkadziesiąt osób? W jak dużym stopniu można akceptować zwyczaje innych ludzi, jeśli są przez nas postrzegane jako niesprawiedliwe i brutalne? I przede wszystkim - czy każdy z nas ma w sobie potwora i przy określonej sytuacji, jest w stanie się ujawnić? Dla mnie The 100 to jedna z najbardziej pozytywnych niespodzianek ostatnich miesięcy i wręcz nie mogę się doczekać na trzeci sezon, który ukaże się na początku przyszłego roku.
Telewizja od środka - Episodes (HBO)
Showtime zrobiło serial o serialach. Lekki, z dobrą obsadą i idealny na weekendy. Do tej pory pojawiły się trzy sezon, każdy to od 7 do 9, 30-minutowych odcinków pełnych sarkastycznych dialogów i ciętych ripost.
Dwójka brytyjskich scenarzystów po ich ogromnym sukcesie na terenie Wielkiej Brytanii, otrzymuje propozycję nakręcenia amerykańskiej wersji ich serialu. Oczywiście, po odpowiednim dostosowaniu tytułu do amerykańskich widzów. I tak oto powstał remake, który w ogóle nie przypomina pierwowzoru. A stacja do odtwórcy głównej roli zatrudniła znanego z Friendsów Matta LeBlanca. Najśmieszniejszy z szóstki przyjaciół, gra w serialu Showtime po części samego siebie. I sprawdza się w tej roli doskonale. Sympatyczny kobieciarz, nie potrafiący ułożyć sobie życia i ciągle szukający kolejnego hitu jest jednak przyćmiony przez parę brytyjskich scenarzystów. Ich zderzenie z amerykańską kulturą ogląda się z ogromną ciekawością, a duża w tym zasługa Stephena Mangana (Rush) oraz Tamsin Greig (Tamara i mężczyźni).
Na oddzielny akapit zasługują przygody pracującej w stacji na stanowisku asystentki Carol. W pierwszym sezonie możemy poznać jej relacje z szefem Lapidusem, ale już w kolejnych widzimy, jak staje się bardziej pewna siebie i zdobywa więcej możliwości w firmie. Niestety, nie ma szczęścia do nowych szefów.
Carol nie jest główną bohaterką serialu, ale najśmieszniejszą. To jej rozmowa z nowym szefem. |
Dwójka brytyjskich scenarzystów po ich ogromnym sukcesie na terenie Wielkiej Brytanii, otrzymuje propozycję nakręcenia amerykańskiej wersji ich serialu. Oczywiście, po odpowiednim dostosowaniu tytułu do amerykańskich widzów. I tak oto powstał remake, który w ogóle nie przypomina pierwowzoru. A stacja do odtwórcy głównej roli zatrudniła znanego z Friendsów Matta LeBlanca. Najśmieszniejszy z szóstki przyjaciół, gra w serialu Showtime po części samego siebie. I sprawdza się w tej roli doskonale. Sympatyczny kobieciarz, nie potrafiący ułożyć sobie życia i ciągle szukający kolejnego hitu jest jednak przyćmiony przez parę brytyjskich scenarzystów. Ich zderzenie z amerykańską kulturą ogląda się z ogromną ciekawością, a duża w tym zasługa Stephena Mangana (Rush) oraz Tamsin Greig (Tamara i mężczyźni).
Na oddzielny akapit zasługują przygody pracującej w stacji na stanowisku asystentki Carol. W pierwszym sezonie możemy poznać jej relacje z szefem Lapidusem, ale już w kolejnych widzimy, jak staje się bardziej pewna siebie i zdobywa więcej możliwości w firmie. Niestety, nie ma szczęścia do nowych szefów.
Piękna pocztówka z czasów, które już nie wrócą - Magic City (Starz)
Każdy z nas ma momentami chwile, że chciałby zapomnieć o swoich problemach i świecie, a seriale są do tego doskonałym rozwiązaniem. Magic City to idealna produkcja na mniej pogodne dni, ponieważ przenosi nas do słonecznego Miami z początku lat 60-tych. Hotel Miramar Plaza uznawany jest za najlepszy w mieście, a zarządzający nim Ike Evans (rewelacyjny Jeffrey Dean Morgan) wydaje się być dość zadowolony z życia. Człowiek honoru, który uczciwie prowadzi biznes, pomimo tego, że czasami nie jest łatwo uporać się z gośćmi, organizacją imprez oraz wiecznie protestującymi związkami zawodowymi. Wraz z młodą, piękną żoną (Olga Kurylenko) i trójką dzieci, wydają się razem tworzyć zgraną rodzinę. Nadchodzi jednak czas zmian – na Kubie Fidel Castro przejmuje władzę, kończy się era hazardu w Hawanie. Do Miami wraca Ben Diamond (Danny Huston), wpływowy gangster, który posiada udziały w prowadzonym przez Ike’a hotelu. Z chęcią widziałby we wspólnej inwestycji kasyno, jednak surowe prawo oraz naciski polityczne uniemożliwiają jego cel. Dzieje się dużo, ale w bardzo powolnym tempie. I to jest największy urok tego serialu - można rozsmakować się w muzyce, słonecznym mieście i dopracowanej wizji luksusowego hotelu. Aż trudno uwierzyć, że wnętrza hotelu zostały zbudowane w ogromnej hali i nie są prawdziwe.
Powstały tylko dwa sezony serialu (ja do tej pory widziałam tylko jeden, ale Magic City jest już w pierwszej dziesiątce seriali do nadrobienia, może uda się jeszcze w te wakacje to nadgonić?), ale i tak warto poświęcić swój czas na tą piękną wizję czasów, które już nie wrócą.
Świetni aktorzy i scenografie - nostalgia i piękno słonecznego Miami przełomu lat 50. i 60. |
Powstały tylko dwa sezony serialu (ja do tej pory widziałam tylko jeden, ale Magic City jest już w pierwszej dziesiątce seriali do nadrobienia, może uda się jeszcze w te wakacje to nadgonić?), ale i tak warto poświęcić swój czas na tą piękną wizję czasów, które już nie wrócą.
Jesteś tym, co jesz - iZombie - (The CW)
Miesiąc temu nie sądziłam, że na liście pojawi się jakakolwiek produkcja stacji The CW. Arrow w tym sezonie jest w bardzo słabej kondycji (kto by pomyślał, że Olicity też może przestać być ciekawe, a wątek Ligii nudnawy), a Flash nigdy nie mógł mnie do siebie przekonać z powodu lżejszego tonu i tego, że powoli zaczynam męczyć się serialami o superbohaterach (tak, nawet mroczny Daredevil Netflixa nie wzbudził u mnie zbyt wielu emocji). iZombie po pierwszych zapowiedziach wyśmiałam. Ot, kolejny serial będący efektem mody na zombiaki, na dodatek od CW i utrzymany w młodzieżowym stylu. To nie może się udać. No i się udało całkiem nieźle.
To produkcja powstała na bazie komiksu, bardzo dobrze łącząca sprawy tygodnia z głównym wątkiem. Liv jest ambitną studentką medycyny, ma przystojnego narzeczonego i jej życie toczy się całkiem nieźle. Do czasu, gdy na jednej z imprez dochodzi do wypadku, ludzie giną, a część pogryzionych zostaje zombiakami. Wśród nich jest również Liv. Porzuca narzeczonego, rozpoczyna pracę w biurze koronera i próbuje wtopić się w tłum. A nie jest to łatwe przy białym kolorze włosów i bladej cerze. Szybko odkrywa, że po zjedzeniu mózgu trupa, jest w stanie zobaczyć fragmenty z jego życia oraz przejąć na pewien czas pewne cechy jego charakteru. Pomaga to w znalezieniu sprawcy, ale często prowadzi też do śmiesznych sytuacji. Rose Mclever dobrze gra różne wcielenia bohaterki - psychopaty, osoby bojącej się wychodzenia z domu czy też wariata. Dzięki temu pomimo przeważającego schematu - jeden odcinek, jedna ofiara i jeden mózg, iZombie pozostaje mieszanką bardzo świeżą i idealną na letnie wieczory. W tle przewija się główny wątek z obecnością innych zombie i możliwością uleczenia tej przypadłości (o ile można tak to nazwać). Pierwszy sezon to 13 odcinków i już teraz wiadomo, że w tym roku ukaże się drugi sezon.
Hmm... ten serial iZombie prawdopodobnie dodam sobie do spisu serialików do oglądnięcia, lubię zombiaki lubię trochę humoru ale... nie lubię detektywistycznych scen.. Zobaczymy jak to będzie :)
OdpowiedzUsuńNatomiast Ciebie chciałabym zaprosić na mój drobny konkuts, w którym masz szansę do wygrania książkę Starcraft Punkt Krytyczny. Widziałam Twój tekst o Mass Effecie, a co z Starcraftem ?;)
http://drunkpriest.blogspot.com/2015/06/konkurs-do-wygrania-ksiazka-starcraft.html
Zapraszam <3
Do this hack to drop 2lb of fat in 8 hours
OdpowiedzUsuńWell over 160 000 men and women are utilizing a simple and secret "liquids hack" to lose 1-2 lbs each night as they sleep.
It is proven and it works on anybody.
This is how to do it yourself:
1) Grab a clear glass and fill it up half the way
2) And now use this amazing hack
and become 1-2 lbs thinner as soon as tomorrow!