niedziela, 29 grudnia 2013

„Elementary”, czyli Sherlock made in USA – miało być pięknie a wyszło jak wyszło…

Tytuł: Elementary
Stacja: CBS
Kraj produkcji: USA
Czas odcinka: 43 minuty
Sezony: dwa, każdy po 24 odcinki
Obsada: Jonny Lee Miller, Lucy Liu, Aidan Quinn, Jon Michael Hill


Ostatnio oglądam coraz mniej procedurali, czyli seriali skonstruowanych w taki sposób, aby nawet po przegapieniu paru odcinków, łatwo się je oglądało. Każdy odcinek to inna sprawa/zdarzenia, a wątek główny pozostaje w dalekim tle. W takim formacie przodują stacje ogólnodostępne (FOX, CBS), dla których najważniejsze są wpływy z reklam i nie mogą sobie pozwolić na powolne budowanie postaci bohaterów lub spójną historię z odcinka na odcinek. Ale powoli pojawia się światełko nadziei (przykładowo sukces Person of Interest) – nic dziwnego, konkurencja ze strony stacji kablowych nie śpi. I tworzy rewelacyjne produkcje, cieszące się coraz większą popularnością. Coraz częściej zauważane są również produkcje ze Skandynawii oraz Wielkiej Brytanii. Przykładem tytułu, który odniósł ogromny sukces jest bez wątpienia Sherlock stacji BBC. 



Sherlock jak na razie posiada dwa sezony, każdy składa się z trzech odcinków prezentujących różne sprawy. Strzałem w dziesiątkę okazało się przeniesienie przygód detektywa do współczesnego Londynu oraz osadzenie w głównej roli Benedicta Cumberbatcha. Trzeci sezon będzie miał swoją premierę 1 stycznia, a jeśli z niecierpliwością oczekujecie wyjaśnienia finału poprzedniego sezonu, BBC przygotowało małą niespodziankę. Miniodcinek zapowiadający trzeci sezon można zobaczyć tutaj:

Jak to zwykle bywa, jeśli coś sprawdzi się gdzieś indziej, Amerykanie próbują zrobić własną wersję o tytule - Elementary. Tak było również w przypadku Sherlocka. Bohater to nadal Brytyjczyk Sherlock Holmes (Jonny Lee Miller), jednak z powodu spraw osobistych i uzależnienia wyjeżdża do Nowego Jorku. Ojciec detektywa (którego nigdy nie widzimy na ekranie i na razie pozostaje tajemnicą) zapewnia mu pomoc w postaci opieki byłej chirurg – Joan Watson (Lucy Liu). Tak, jedną ze zmian w stosunku do pierwowzorów (książkowego i serialowego) jest zmiana płci Watsona. Początkowo wywoływało to spore kontrowersje, ale rzeczywiście Lucy Liu jako partner Holmesa sprawdza się dobrze, a po tylu odcinkach nadal pozostają tajemnice z przeszłości bohaterki do rozwiązania. 

Sherlock pomaga nowojorskiej policji jako konsultant, posługując się przy tym swoją ogromną inteligencją i wiedzą. Niestety, w porównaniu do produkcji BBC, wszystko musi tutaj być do końca wyjaśnione – od tego, czym jest kodeks rycerski (jakby widz tego nie zrozumiał), po dokładny proces postępowania bohatera. Brakuje tej wiary w widza, która pojawia się w brytyjskim hicie. Na dodatek, nie ma tutaj aż tak błyskotliwych dialogów, a Sherlockowi brakuje tej tajemniczości. Tak jakby jego IQ mimo wszystko nie było wcale aż tak wyższe niż pozostałych.

Pojawiają się nawiązania do książek Arthura Conan Doyle’a jak zainteresowanie pszczelarstwem, granie na skrzypcach oraz sprawy inspirowane opowiadaniami o detektywie, ale wypada to o wiele słabiej niż w przypadku BBC. I tak można by było wymieniać w nieskończoność.

Produkcji brakuje motywu przewodniego – owszem, w kilku odcinkach pojawia się brat Sherlocka i widać, że ma jakieś plany wobec Sherlocka, jest również Moriarty, ale nadal brakuje czegoś, co łączyłoby odcinki w całość. Pod tym względem o wiele lepiej wypada Mentalist oraz Castle (które i tak przestałam oglądać, ponieważ zdążyło mnie już znudzić). A Elementary bardzo szybko zbliża się do momentu, gdy bez żalu odpuszczę sobie jego oglądanie i wezmę się za zaległości w brytyjskich produkcjach (Luther, Downtown Abbey) oraz klasykach (Oz, Rome, Six Feet Under). Czy polecam wam obejrzenie tej produkcji? Zdecydowanie sięgnijcie najpierw po brytyjskiego Sherlocka, ponieważ Elementary nawet w swoich najlepszych momentach nie dorównuje temu, co przygotowało BBC.




5 komentarzy:

  1. Obejrzę pierwszy odcinek, a nuż się wciągnę ;-) Trochę kiepsko, że nie ma tu motywu przewodniego, ale mimo wszytko myślę, że serial może mi się spodobać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że pierwszy sezon jest mimo wszystko lepszy od drugiego. To równie dobrze mogłoby nie być o Sherlocku a o innych bohaterach - taki typowy procedural. Jeśli znudziło Ci się Bones/Castle/Mentalist itd., to możesz spróbować :) Ja czekam z niecierpliwością na "Sherlocka" BBC :D

      Usuń
  2. Ja nie mam za grosz serca do, jak to ujęłaś, procedurali. Dlatego omijam większość seriali szerokim łukiem. Więc ten tytuł zdecydowanie nie dla mnie.

    Ps. ostatnio przekonuję się do nowego Drakuli. Jak na razie eksperyment idzie w miarę dobrze : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tylko usłyszałam o tym tworze to dokonałam postanowienia, że nigdy go nie tkną choćby patykiem! Po pierwsze cała historia Sherlocka włącznie z głównym bohaterem jest jak najbardziej brytyjska, a zakładam, że nie po to USA zrobiło własną wersje żeby trzymać się kanonicznego humoru tych opowieści.
    Po drugie jak wszystkim wiadomo Watson jest kobietą. Jestem głęboko przekonana, że zrobili to tylko dlatego ponieważ chcieli móc "legalnie" stworzyć chemie pomiędzy bohaterami, a to mi się bardzo nie podoba. BO jak już chcemy mieć wątki romantyczne, to niech wyglądają tak jak powinny. Sherlock to Sherlock, Watson to Watson i choć wielu ludzi różnie interpretuje ich relacje, to nie podoba mi się, iż ktoś poszedł sobie, że tak powiem "na skróty".

    Pozdrawiam, Ola
    i zapraszam do mnie ;P
    tripleaworks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. "Elementary" to bardzo przeciętna produkcja. Ma swoje momenty, ale zrezygnowałam z niej po kilku odcinkach drugiego sezonu - są serie, które potrafiłabym oglądać hurtowo (pamiętam te nocki zarwane przy "Six feet under" chociażby), na których kolejne odcinki czekam z niecierpliwością, ale ten serial zdecydowanie do nich nie zależy - trudno mi było nawet pamiętać kiedy jest emitowany. Teoretycznie można oglądać, ale skoro nie wzbudza jakiś większych emocji ani zaciekawienia, to właściwie nie ma po co. Co do Watsona - to, że zrobili z niego kobietę, jakoś mnie specjalnie nie obruszyło, ani nie zaskoczyło. Może odrobinkę zaciekawiło, ale zmiana choć teoretycznie spora, okazała się raczej kosmetyczna - nic z niej specjalnego nie wynika. Już interpretacja postaci Moriaty'ego wprowadziła więcej zamieszania. Generalnie Sherlock Holmes w serialu skrojonym według amerykańskiego playbooka nie różni się specjalnie od innych postaci-konsultantów policji (ileż to serii na tym teraz bazuję, żeby wymienić tylko wspomniane w notce "Castle" czy "Mentalistę") - postać bazowa dla tych postaci, stała się ich dość wyblakłą kopią w tym wypadku, co raczej smuci. W "Sherlocku" długość odcinków i dość skromna ich ilość robi swoje. No i Benedict jest bardziej przekonywujący w roli Holmesa.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty