niedziela, 14 sierpnia 2011

True Blood, czyli niebłyszczących wampirów sezon 4



Wampiry ostatnimi czasy są bardzo popularne. Nie tylko w świecie literatury, ale również filmu. Ekranizacja „Zmierzchu” sprawiła, że zaczęły pojawiać się również seriale takie jak: Vampire Diaries albo True Blood. Obydwa powstały na bazie książek. Pierwszy jest bardziej młodzieżowy, drugi zaś przeznaczony dla publiki dorosłej. Jestem na bieżąco z obydwoma. Jednak dzisiaj chciałabym obiektywnie ocenić najnowszy sezon True Blood, który zbliża się ku końcowi. Wyemitowano już 7 odcinków, a do wielkiego finału dzielą nas zaledwie 5. To 4 sezon True Blood i wzbudzający skrajne emocje - przez wiele osób uważany za niesamowity albo żenująco słaby. Czy serial dalej trzyma swój wysoki poziom? Ze względu na to, że będę powoływać się na poprzednie sezony oraz ten najnowszy ostrzegam, spojlery.


Po wydarzeniach znanych z trzeciego sezonu mija rok. Jeśli nadal pamiętacie, Sookie zniknęła. Została zabrana do świata wróżek, zaraz po jej zerwaniu z Billem i wyrzuceniu Erica. Czwarty sezon zaczyna się od wizyty Sookie w mistycznej krainie wróżek. Wszystko wydaje się idealne oraz piękne. Jednak jest to tylko złudzenie. Prawda okazuje się przerażająca dla naszej bohaterki. Spotyka tam swojego dziadka, który nadal jest przekonany, że od czasu jego zniknięcia minął tydzień. Iluzja znika, oczom Sookie ukazują się obrzydliwe stwory, żywiące się ludźmi… Dziewczynie udaje się uciec, ale odnaleziony dziadek umiera. Zapewne zauważyliście już, że sama sobie zaprzeczyłam na początku opisu. Niby minął rok, a nowy sezon przecież kontynuuje poprzedni od tego samego momentu. Czas w krainie wróżek płynie inaczej. Sookie będąc tam jedynie parę godzin w rzeczywistości straciła rok ze swojego ziemskiego życia.
W dobrze znanej nam miejscowości ulegly ogromne zmiany. Bill zabijając Sophie-Anne stał się królem. Jego zniszczony dom zamienił się w piękną willę, a znany nam dobroduszny Bill bez skrupułów potrafi odebrać życie poddanemu. Jessica już od roku mieszka z Hoytem, ale nie jest szczęśliwa. Jason stał się policjantem, a jego dziewczyna Crystall, która w trzecim sezonie okazała się panterołakiem okazuje się wariatką. Tara zakochuje się w dziewczynie i wyjeżdża z miasta a Lafaette nadal jest z Jesusem. W zasadzie mogłabym naprawdę długo o tym wszystkim opowiadać. Ale miałam obiektywnie ocenić nowy sezon, a nie Wam go opowiedzieć.

Zacznijmy od bohaterów. Sookie nadal jest Sookie. Nieustannie mnie irytuje. Chociaż muszę przyznać, że ogromnie się ucieszyłam wyborem Ericka. Wampir stracił pamięć i stał się „mięczakiem”. Mimo wszystko to jego wrażliwe oblicze jest… interesujące. Co prawda ceniłam sobie w nim tą brutalność i zadziorność. Bardzo szkoda mi Pam. Zdzirowata wampirzyca umiera. Czarownica rzuciła na nią zaklęcie, które spowodowało, że najzwyczajniej w świecie zaczęła się rozpadać (prawie jak w końcówce filmu „Ze śmiercią jej do twarzy”). Bill… Dokonała się w nim pewna przemiana. Jego nowe oblicze jest bardziej „zimne”, „zdystansowane” i „złe”. Nowa posada króla zobowiązuje i Bill zdaje sobie z tego sprawę. Uwielbiam Jessicę. Wydawało mi się, że twórcy trochę olali tą postać. Jednak w tym sezonie jest jej sporo. Koniec 7 odcinka, kiedy Jess wyrywa się z łańcuchów i staje w promieniach słońca jest… NIESAMOWITY. To właśnie ten moment sprawił, że postanowiłam napisać o True Blood. Oczywiście wątpię w jej śmierć. Jest postacią, którą można bardzo dobrze rozwinąć i wykorzystać. Poza tym, nowy wątek z Jasonem, który się w niej zakochał po wypiciu krwi z pewnością dąży do czegoś poważniejszego.


Co z akcją? Wątkami? Po mojej chorej fascynacji postaciami czas przejść do bardzo ważnych elementów. Coś jest nie tak. Już poprzedni sezon True Blood stracił to „coś”. Teraz jest jeszcze gorzej. Odcinki nie wciągają, nie intrygują, są mniej pomysłowe. Nawet wątek Erica i Sookie został… popsuty. Przez wszystkie sezony bohaterowie mieli się ku sobie, ale ciągle coś stało im na przeszkodzie. Kiedy wreszcie przełamali wszystkie bariery i przespali się ze sobą w lesie stało się coś dziwnego. To nie tak miało być. Wszyscy spodziewaliśmy się czegoś bardziej spektakularnego, nie mam tutaj na myśli, że ich pierwszy raz powinien być w wielkim łożu z baldachimem. Chodzi mi o coś zupełnie innego. Twórcy to najzwyczajniej w świecie spaprali. Rozczarowanie było bardzo bolesne.

Brakuje mi również brutalności i krwi. Serial złagodniał. A może po prostu te sceny nie maja sensu tak jak kiedyś? Po prostu są, bo przecież z tym kojarzy się True Blood. Cokolwiek się z tym stało nie potrafię tego pojąć. Nadal jestem dogłębnie skonsternowana. Czasami mam ochotę krzyczeć: „zaraz, zaraz. Ja chcę oglądać True Blood, a nie jakieś bajeczki dla dzieci”.



Od razu nasuwa mi się pytanie: „To po co to oglądasz?”. Jestem hipokrytką. Może to kwestia nadziei, że wróci to co było dawniej. A może… po prostu lubię ten serial? Mimo tego pogorszenia to nadal świetne widowisko. Ten sezon jest dobry, ale nie tak świetny jak poprzednie. W porównaniu do innych seriali ciągle się wyróżnia. Chociaż nie czekam już z zapartym tchem na następne odcinki to i tak lubię to oglądać. Nazwijmy to magią True Blood. Nie działa ona tylko na mnie. Tego serialu nie da się porzucić. Coś nieustannie do niego przyciąga. Pytanie, które wszyscy mi zadają „czy warto?”. Jak najbardziej. Czy mogłabym odpowiedzieć coś innego?


20 komentarzy:

  1. Uwielbiam True Blood i też oglądam aktualny sezon. Podobnie jak Ty uległam magii tego serialu:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze najmniej lubiłam Sookie i Billa, a zdecydowanie najbardziej Pam, Jessicę, Erica, Alcida, Jasona. Kiedyś podobał mi się wątek Sama, ale w trzecim sezonie nie podobało mi się to, jak poprowadzili jego wątek. A czwarty sezon obejrzę już niedługo;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądam tego serialu, jedynie TVD, Gossip Girl & Lost. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam pierwszy sezon dawno temu. Potem wysiadłam i jakoś nie wróciłam do oglądania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie oglądam, gdyż seriale to nie mój świat, ale muszę przyznać, że niektóre są ciekawe. Ten bardzo mnie interesuje, ale gdy widzę liczbę odcinków od razu mi się odechciewa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę nadrobić zaległości w tym serialu... Zatrzymałam się na drugim odc 3 serii... Wiem,jak tak mogę ;) Lubię ten serial, jest taki inny. Co do Vampire Diares to bardziej wolę książki niż serial, ale go oglądam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądam, jak tylko pojawia się wersja z napisami. Teraz trochę mnie zaniepokoiłaś, bo zupełnie zapomniałam, że true blood ma tylko 13 odcinków w serii. Byłam przekonana, że sezon się dopiero rozkręca.
    A wersja "Słodkiego Erica" jest słodka :) Właściwie chyba w każdej go uwielbiam!

    Skoro jestem tutaj pierwszy raz to pozwolę sobie odejść od tematu i napisze,że podoba mi się twój blog. Zamieszczanie recenzji książek, filmów i seriali jest odświeżające :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gosiarella:
    Też tak oglądam. Zawsze jestem załamana jak myślę nad taką małą ilością odcinków. To tak szybko mija. Eirc jest cudowny. Uwielbiam go. Zdecydowanie bardziej podoba mi się niż Bill. Team Eric ;]
    Dziękuję za miłe słowa. Nasz blog właśnie przechodzi mały remont ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też kocham ten serial, co chyba widać po moim awatarze ;-)
    Ach ten Eric chyba wszystkie oszalałyśmy na jego punkcie, choć mi też się podoba i Alcida.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cyrysia: Właśnie ja też wolę Erica i Alcida od Billa - nie tylko z wyglądu, ale także z charakterów:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cyrysia, czy to jest Sookie? Nie poznałabym jej, chyba ślepne :(

    Raya: Nie oszukujmy się nikt nie lubi Billa, bo jest tępym młotkiem ( nie do końca tak chciałam go określić, ale staram się nie przeklinać publicznie). A co remontujecie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Gosiarella:
    Bill jest straszny! Powinni go zakołkować. Eric jest 100000x lepszy ;]. Alcid jest jeszcze fajny, chociaż jakoś nie przepadam za wilkołakami. W sumie... każdy jest fajniejszy od Billa. Kiedyś uwielbiałam Sama, ale jakoś... zmienił się na gorsze. Zdecydowanie Eric jest najlepszy, najwspanialszy i w ogóle mogłoby by go być więcej ;].
    Zmieniłyśmy cały lay(stąd osoby, które odwiedzały naszego bloga podczas wyboru mogły się zdziwić), pouzupełniałyśmy rubryczki itd. Teraz chyba łatwiej się czyta :).

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooo, zgadzam się - Eric mimo że zmiękł, jest dalej interesujący ;) A najbardziej ze wszystkich intryguje mnie wątek Pam - tego nie było w książce i zżera mnie ciekawość jak to się wszystko rozwinie, szczególnie, że Pam jest jedną z fajniejszych postaci :D
    Niektóre wątki faktycznie złagodniały, zblakły, niektóre wydają się wciśnięte na siłę, ale i tak będę oglądać xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Ven:
    Uwielbiam Pam. Jest taka bezpośrednia, twarda i fajnie "zdzirowata". Mam nadzieję, że jakoś uda jej się powrócić do zdrowia. To taka fajna postać! Fakt, jak raz Cię wciągnie True Blood to nie ma drogi odwrotu ;).

    OdpowiedzUsuń
  15. A mi podoba się ten serial bez nadmiaru krwawych scen. I bardziej podobał mi się Eric-twardziel niż Eric-słodki chłopiec, bo tamten lepiej się ubierał. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja też wolę Erica mniej grzecznego;] I z samego wyglądu nie jest zły Jason. Chociaż, nie grzeszy inteligencją:P

    OdpowiedzUsuń
  17. A mi i ksiązki o Sookie i serial nie przypadł do gustu...

    OdpowiedzUsuń
  18. A mi się czwarty sezon bardzo podoba. Końcówka odcinka 7 z Jessicą wychodzącą na słońce to najlepsza scena tego serialu.

    Pierwszy sezon mi nie podszedł. Oglądałam go tylko dla Erica i dlatego, że przyjaciółka wręcz zmuszała mnie do oglądania. W drugim sezonie "coś" zaskoczyło. Przywiązałąm się do bohaterów i sama hierarchia wampirów i retrospekcje bardzo mnie interesowały. Trzeci był troszeczkę słabszy, a czwarty baaaaaaardzo mi się podoba i już żałuję, że niedługo się skończy ... ;)

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty