wtorek, 23 sierpnia 2011

"Droga Cienia" czyli jak zostać doskonałym zabójcą.

Autor: Brent Weeks
Tytuł: Droga Cienia
Seria: Trylogia Nocnego Anioła
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania oryginału: 2008


Brent Weeks to dość nowe nazwisko wśród pisarzy fantastyki, ale ten autor już teraz cieszy się popularnością na całym świecie. Jego debiutancka powieść, pierwszy tom Trylogii Nocnego Anioła okazała się sukcesem i doczekała się wydana w wielu krajach. Także w Polsce „Droga cienia” została dobrze przyjęta i oczarowała wielu czytelników. Z czego wynika taka sytuacja i czy rzeczywiście warto sięgnąć po ten nowy cykl fantasy? 


Merkuriusz to jedenastoletni chłopiec, który wraz z przyjacielem Jarlem i dziewczynką Laleczką próbują przetrwać na ulicy w dzielnicy slumsów. Należy do jednej z band szczurów i zajmuje się drobnymi kradzieżami. Jedyną nadzieją na zakończenie ciężkiego losu sieroty jest dostanie się na terminarz u legendarnego siepacza Durzo Blinta. Jest on najlepszym zabójcą, perfekcjonista w każdym calu, wypełniającym najtrudniejsze zadania dla Sa’kage – organizacji przypominającej mafię. Kontroluję ona przemyt, wszelkie nielegalne interesy i ma znaczący wpływ na funkcjonowanie i politykę królestwa. Warstwa polityczna została w książce dość ciekawie zaprezentowana, chociaż w ponad sześciuset-stronnicowej lekturze nie napotkamy na zbyt wiele opisów zwyczajów różnych ludów i ich cech charakterystycznych. W tym aspekcie możemy czuć pewien niedosyt. Ale jest coś, co skutecznie rekompensuje te braki – są to barwne postacie i opisy szkolenia i fachu zabójców. Chłopiec dorasta i pod czujnym i nie znającym pobłażliwości okiem Durzo zmienia się w Kylara Sterna. 

Motyw dorastania, dojrzewania i zrozumienia tego kim się jest został przedstawiony w wiarygodny sposób i czytelnik szybko poczuje sympatię do głównego bohatera. Narracja czasami zostaje ukazana oczami innych postaci, jak np. Blinta albo Króla-Boga Garotha, czyli jednego z głównych przeciwników państwa Cenarii. Debiutanci często pomimo świetnych pomysłów mają problemy z samym warsztatem pisarskim, ale Brent Weeks także w tym aspekcie okazuje się być miłym zaskoczeniem. Po kilkudziesięciu stronach, gdy już oswoimy się ze światem przedstawionym zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i właściwie do ostatniej strony nie będziemy w stanie się od niej oderwać. Mało która książka zaskakuje takim natłokiem akcji, opisów walk, akrobacji i ciekawych dialogów. 

Nie jest to lektura dla młodego czytelnika, chociaż możemy odnieść takie wrażenie po nie do końca trafionej okładce. Duża ilość przemocy nie jest tutaj nadużywana, po prostu idealnie pasuje do zawodu jaki wykonuje Kylar i świata w którym żyje. W czytaniu może przeszkodzić tylko niechlujnie wykonana korekta – dawno nie spotkałam tylu literówek. Kolejny zarzut do wydania dotyczy braku mapki krain wykreowanych przez wyobraźnie pisarza. Całe szczęście zainteresowane osoby mogą ją znaleźć na oficjalnej stronie autora (http://www.brentweeks.com/extras/maps/). Dzięki temu nie musimy już pamiętać, jakie państwo jest na północy i kto graniczy z kim. 

„Droga cienia” to bardzo dobry debiut i świetny wstęp do intrygującej trylogii. Pierwszy tom wprowadza nas w skorumpowany świat Cenarii i pracę Siepaczy. Z każdą stroną wchłaniamy kolejne informacje o fachu zabójców i zapominamy o tym, co dzieje się wokół nas. To świetna lektura dla każdego, nawet osób które nie przepadają za fantastyka a chciałyby spróbować swoich sił w tym gatunku. Akcja pędzi na złamanie karku niczym w najlepszych filmach sensacyjnych a bohaterowie pozostaną w naszej pamięci na długo. Brent Weeks przebojem wkradł się do grona najpopularniejszych ostatnimi czasy pisarzy tego gatunku i jak na razie nie zamierza się zatrzymywać. Jego styl już teraz jest bardzo dobry a na pewno z każdym kolejnym tekstem ulegnie poprawie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie zabraknie mu pomysłów na równie dobre tytuły jak ten.

14 komentarzy:

  1. Kolejna książka, którą chciałabym przeczytać. Kiedyś :) Półki pęcznieją, lista i w głowie, i na blogu też, tylko czasu wciąż ubywa. Oby do emerytury ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją recenzją na prawdę mnie zainteresowałaś tą książką. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam przekonania do Trylogii, zwykle pierwsza część okazuje się duuużo lepsza od pozostałych, ale recenzja tak mnie zaintrygowała, że pewnie dam jej szansę:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Isadora: Recenzja drugiego tomu pojawi się za dwa dni i pomijając denerwujący wstęp, książka jest lepsza od pierwszej części. I tak samo wciąga:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią przeczytam jeśli ją gdzieś zobaczę i jak widzę naprawdę warto. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poluję na tę książkę, a po tej recenzji mam jeszcze większą ochotę ją przeczytać! Literówki to faktycznie problem, mogą denerwować, ale na przykład brak mapki kompletnie mi nie przeszkadza - szczerze mówiąc przeważnie nie zwracam na nią uwagi, wolę sobie wyobrazić wszystko po swojemu ;)

    PS. Jeśli mogę Wam coś zaproponować, zapraszam do udziału w projekcie Rozmawiajmy: rozmawiajmy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie kiedyś sięgnę, wiele dobrego słyszałam zarówno o tym autorze jak i serii. Mam nadzieję, że jakoś niedługo wpadnie w moje ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam, bo tematyka jest idealna dla mnie. Uwielbiam podobne klimaty. Dzisiaj się nawet koło niej kręciłam, ale ostatecznie kupiłam coś innego. Może kupię następnym razem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam, podobało mi się, ale kolejne tomy serii uważam za jeszcze lepsze :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dusia: Zgadzam się z Tobą - drugim tom jest lepszy (recenzja już niedługo) a trzeci właśnie czytam i jestem zachwycona. Nawet przekonałam się do postaci Doriana i zaciekawił mnie jego wątek:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na tą książkę trafiłam zupełnie przypadkiem, ale strasznie się z tego cieszę, bo okazała się rewelacyjna! Uwielbiam Kylara <3 Może w tym tomie nie pokazał całkowicie na co go stać, ale i tak jest świetny. A to zakończenie! Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo! Kawał naprawdę dobrej fantastyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy ktoś wie dlaczego w polskim tłumaczeniu zmienili imię głównego bohatera z Azoth na Merkuriusz? Wiem że w języku angielskim Azoth to inna nazwa na Mercury czyli po naszemu Rtęć, ale ja nie widzę sensu w zmianie imienia. Nie daje mi to spokoju :)więc jeśli ktoś wie to chętnie zostanę oświecona:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tę książkę po prostu kocham. Mimo że nie cierpię wątku z magami i tym pieprzonym Dorianem-dla mnie mogliby się ograniczyć do Kylara i jego środowiska. :P
    I lekko upierdliwe jest to ciągłe pieprzenie o "prawiczku" no ale co tam -,-
    Reszta super ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, mnie też trochę wątek Doriana denerwował, dopiero pod koniec trzeciej części dawał radę. Ogólnie, najbardziej polubiłam Kylara i Vi:)

      Usuń

Popularne posty