Tytuł: Charlie St. Cloud
Reżyser: Burr Steers
Data premiery: 29 października 2010 (świat), 30 lipca 2010 (Polska)
Gatunek: Dramat z elementami fantasy
Produkcja: Kanada, USA
Aktorzy: Zac Efron, Amanda Crew, Charlie Tahan, Ray Liotta
Długość: 99 minut
Film na podstawie książki autorstwa Bena Sherwooda
Są aktorzy, których po prostu nie lubię i nie mam wysokiego mniemania o ich poziomie aktorskim. Staram się unikać oglądania filmów z nimi i rzadko kiedy zmieniam zdanie na ich temat. Dotyczy to także dawną gwiazdkę Disney’a – Zacka Efrona. Znany z serii High School Musical i z wszelkiej maści pudelków, kozaczków i obcasików aktor, próbuje swoich sił w poważniejszym repertuarze. Starając się zmienić swój wizerunek, podjął decyzję o zagraniu głównej roli w filmie „Charlie St. Cloud”. Jest to ekranizacja książki autorstwa Bena Sherwooda (jej recenzję znajdziecie na blogu Agny pod tym linkiem). To właśnie po przeczytaniu tego wpisu i zapoznaniu się z opisem treści książki, postanowiłam w końcu obejrzeć film.
Charlie (Zac Efron) jest młodym mężczyzną powoli wkraczającym w dorosłość. Po odejściu ojca, razem z matką próbują powiązać koniec z końcem i zapewnić dobra opiekę młodszemu bratu bohatera – Samowi (Charlie Tahan). Główny bohater to biorący udział w zawodach (z sukcesem) miłośnik żeglugi i przyszły student prestiżowej uczelni. Wszelkie plany i nadzieje przekreśla tragedia. Podczas nocnej jazdy z bratem dochodzi do wypadku samochodowego (pijany kierowca). Sam ginie, natomiast Charlie powraca do świata żywych po udanej reanimacji. Jego życie już nigdy nie będzie takie samo.
Film jest zgrabnym połączeniem dramatu z pewnymi elementami fantastycznymi. Po krótkim wstępie przenosimy się pięć lat do przodu, gdy zagubiony i zrezygnowany Zac Efron zajmuje się doglądaniem miejscowego cmentarza. Nie wybiega myślami naprzód i nie stawia sobie żadnych celów. Najważniejszy punkt każdego dnia to spotkanie z młodszym bratem. Tak - tym samym, który był ofiara w wypadku samochodowym. Będąc w stanie zawieszenia pomiędzy światem żywych i umarłych, bohater zyskał zdolność widzenia duchów osób, które nie żyją, ale nie chcą jeszcze odejść. Jest to jedyny element fantastyczny w całości i nie przeszkadza w jej oglądaniu.
Nigdy nie sądziłam, że to napiszę, ale oglądając Zaca Efrona aż czuć, że bardzo się stara wcielić w rolę bohatera, oddać jego przeżycia i rozterki. Gdybym miała wskazywać, kto jest lepszym aktorem – on czy Pattinson, wybrałabym dawną gwiazdę High School Musical. Z ciekawością będę śledziła kolejne filmy, w których występuje, bo jeśli nadal będzie się tak rozwijał może stać się dobrym aktorem. Równie dobra opinię mam o aktorze grającym małego Sama – nie pojawia się on tak często na ekranie, ale nie sposób go nie polubić.
Jak w większości tego typu produkcji, nie mogło zabraknąć wątku romantycznego. Do miasteczka powraca Tess (Amanda Crew), która przygotowuje się do opłynięcia samodzielnie kuli ziemskiej. Dialogi pomiędzy nią i głównym bohaterem są sprawnie napisane, podobało mi się pewien zaskakujący zwrot akcji (nie będę ujawniała szczegółów dla tych, którzy jeszcze nie widzieli filmu ani nie czytali książek). Spodziewałam się czegoś podobnego, ale mimo wszystko podanego w innej formie.
Jest jednak coś, co w znacznej mierze popsuło mi oglądanie filmu. Z pozoru jest to dość błaha rzecz, ale czytając komentarze innych osób odnośnie tego filmu, nie jestem osamotniona. Amanda Crew nie jest złą aktorką (w Oszukać Przeznaczenie 3 zagrała nawet nieźle), ale absolutnie nie mogłam patrzeć na jej twarz z prostego powodu. Ostatnio zmieniła sobie zęby, ponieważ ich naturalna wersja nie była wystarczająco hollywoodzka. Niestety w pewnym momencie coś poszło nie tak i teraz ma neonowo białe, ogromne zęby, które na dodatek sprawiają, że jej usta wyglądają też sztucznie. Przy każdym uśmiechu, albo wypowiadaniu jakiejś kwestii czułam irytację i denerwowała mnie ich sztuczność. Nie umniejsza to samej wartości filmu, ale potrafi popsuć humor. Żeby się uspokoić, możemy podziwiać piękne krajobrazy Kanady. Osoby odpowiedzialne za zdjęcia spisały się znakomicie i dawno nie oglądałam takich pięknych ujęć wody i lasu.
Czy warto zatem obejrzeć ten film? Według mnie tak, zwłaszcza jeśli szukamy filmu refleksyjnego i spokojnego w którym trudne tematy (śmierć, osamotnienie) podane są w przystępny sposób. Fanów (i przede wszystkim fanek) Zaca Efrona nie musze przekonywać do tego filmu, bo oni z pewnością już go widzieli. Charlie St. Cloud to dobry tytuł z przepięknymi krajobrazami i interesującą historią któr warto poznać.
Ocena: 8/10
Oglądałam go i bardzo mi się podobał. Przed obejrzeniem miałam obawy co do obsady, a ściślej mówiąc do Efrona. Ale mówiąc szczerze nawet ładnie mu to wyszło.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Chyba jestem za stara na podobne filmy... ale może córka obejrzy? xDDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
A ja wolę książkę, na której kanwie powstał film:)
OdpowiedzUsuńMam zamiar obejrzeć ten film, ale na początku wezmę się za książkę. Czeka na półeczce, więc kolejność musi być:D
OdpowiedzUsuńOglądałam, podobał mi się, ale rewelacji nie było, trochę denerwował mnie oklepany pomysł na fabułę :) Z tym aktorem widziałam jeszcze "17 again".
OdpowiedzUsuńA ja chętnie obejrzę. Juz na wstępie mnie zainteresował, więc myślę, że nie będzie aż tak źle.
OdpowiedzUsuńOglądałam go już jakiś czas temu i bardzo mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńFilm mi się bardzo podobał, teraz czas sięgnąć po książkę ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam i również mi się podobał. Przyjemny.
OdpowiedzUsuńObejrzę może jeszcze dzisiaj :D:D
OdpowiedzUsuńUh, nie wiem czy dam się przekonać ;P Może kiedyś, po jakimś winie xD
OdpowiedzUsuńJeśli film powstał na podstawie książki, to ją przeczytam najpierw :)
OdpowiedzUsuńWcześniej nie słyszałam o tym filmie, jednak po twojej recenzji chętnie go obejrzę :D
OdpowiedzUsuńZapoznam się z tą historią, ale jeszcze zadecyduję czy zacząć od książki czy filmu. Może jakaś rekomendacja? :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale podobno film jest o dziwo lepszy niż książka:)
OdpowiedzUsuń