„Bez pożegnania” to bardzo popularna książka autorstwa Harlana Cobena, autora znanego z tytułów takich jak „Nie mów nikomu” oraz „Bez skrupułów”. Po raz drugi miałam okazję przeczytać jedną z książek Cobena. Poprzednia raczej nie przypadła mi do gustu, stwierdziłam, że jest prosta i nudna. Jak było tym razem?
Zacznijmy od krótkiego opisu fabuły. Główny bohater Will wiedzie szczęśliwe życie z Sheilą. Są zaręczeni, wkrótce wezmą ślub. Niestety Will miał bardzo trudną młodość. Jego brat- Ken został oskarżony o morderstwo dziewczyny o imieniu Julia, w której nasz główny bohater się kochał. Ken znika, krążą spekulacje, że umarł, albo po prostu uciekł. Will nie chce uwierzyć w winę brata i sądzi, że zginął w dniu morderstwa. Kiedy matka Willa jest na łożu śmierci, mówi mu, że jego brat żyje i pokazuje dowód pod postacią zdjęcia. Dzień po pogrzebie znika Sheila, a Will dowiaduje się od policji, że jego narzeczona nie jest osobą za którą się podawała. Akcja nabiera tempa. Wszystko zaczyna się ze sobą w pewien sposób łączyć. Morderstwo Julii, zniknięcie Sheili i Ken, który przez te wszystkie lata się ukrywał.
„Bez pożegnania” czytałam około trzech tygodni, co w moim przypadku jest nadzwyczaj długo. Powód? Nie potrafiłam się wciągnąć, ciągle zapominałam o tym tytule. Brakowało mi zwrotów akcji, elementów zaskoczenia. Szybko zgadywałam kto jest winowajcą. Kiedy doszłam prawie do końca książki(około 150 stron do przeczytania)doznałam szoku. Dosłownie otworzyłam usta ze zdziwienia. Nie spodziewałam się tego i muszę przyznać, że mało było powieści, które tak by mnie zszokowały. Brawa dla pana Cobena za końcówkę. Po prostu jest niesamowita.
Bohaterowie pojawiający się w książce są świetni. Jednak jeśli chcecie ich oceniać to zróbcie to koniecznie dopiero po przeczytaniu epilogu. Okazuje się, że nikt nie jest z gruntu zły, ani z gruntu dobry. Bardzo mi się to spodobało. Ogólnie jestem ogromną fanką tytułów, które pokazują, że nie można szufladkować ludzi. „Bez pożegnania” z pewnością się do nich zalicza.
Właśnie do mnie dotarło jak skomplikowana jest fabuła. Dopiero opisywanie jej uświadomiło mi, że w książce ciągle coś się dzieje. Chciałabym bardzo Wam opowiedzieć koniec , bo jest niesamowity, ale nie będę spolerować. Wydaje mi się, że „Bez pożegnania” powinno czytać się tylko wtedy kiedy nie brakuje nam wolnego czasu. Być może stąd moje niezdecydowanie?
Okładka i korekta sprostały moim wymaganiom. Bardzo podoba mi się czcionka oraz podział na rozdziały. Czyta się wyjątkowo przyjemnie, wszystko jest przejrzyste. Wydawnictwo Albatros wykonało świetną robotę.
Jak mam podsumować te wszystkie moje rozbieżności? Z jedne strony marudzę, że książka jest nudna, natomiast z drugiej mówię, że ciągle się coś działo. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że „Bez pożegnania” każdy odbierze indywidualnie. Mi osobiście najbardziej podobali się bohaterowie i zakończenie. W większości lektur tego gatunku domyślam się rozwiązania zagadki, tak tym razem nie miałam racji. Harlan Coben wiele zyskał w moich oczach dzięki tej powieści. Z pewnością sięgnę po kolejne jego dzieła, tym bardziej jeśli tak mają mnie zaskakiwać. Czy polecam? Oczywiście! Nie pożałujecie.
Czytałam i całkiem miło wspominam:). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńCzyli będę musiał kiedyś nadrobić braki i sięgnąć po książki Coneba :)
OdpowiedzUsuńNiestety dostrzegłam błąd w Twojej recenzji- cyt.:"Główny bohater Will wiedzie szczęśliwe życie z Sheilą. Są zaręczeni, wkrótce wezmą ślub." Will nie był zaręczony z Sheilą. Will chciał się jej oświadczyć. To jedyny błąd jaki dostrzegłam w Twojej recenzji :)
OdpowiedzUsuń