Moja przygoda z książkami jest pełna wzlotów i upadków, głownie z powodu szeregu czasochłonnych zainteresowań (lubię także grać w gry komputerowe, oglądać filmy i seriale, podróżować, no i czasami trzeba pójść na jakieś zajęcia na uczelni:) Z nauką czytania nie miałam żadnych problemów, ale w pierwszej klasie podstawówki, gdy poszłam do biblioteki pożyczyłam bodajże "Czarną Owieczkę" Jana Grabowskiego. Książka krótka, szybko ją przeczytałam, ale niestety przy okazji, gdzieś ją zgubiłam. A że byłam wtedy dość nieśmiała, nie miałam odwagi pójść do biblioteki. Cały czas myślałam, że skoro przeprowadzam się i zmieniam szkołę, przed drugą klasą, to może jakoś uda mi się o tym zapomnieć, ale niestety, potrzebne było jakieś zaświadczenie z biblioteki, że nie przetrzymuję książek. Całe szczęście, przy pakowaniu rzeczy, zguba się znalazła i z paroma innymi dziećmi poszłam oddać przetrzymywane tytuły:)
Chyba najwięcej książek w swoim życiu, przeczytałam w czasie szkoły podstawowej. Bibliotekarka była naprawdę miła, a zbiory biblioteki nieźle zaopatrzone. Pod koniec 5 klasy, wprowadzono nawet kody kreskowe i katalog komputerowy. Co roku czytałam około 100 książek - z reguły pożyczałam po 3-4 tytuły na parę dni, ale część z nich po prostu uwielbiałam i sięgałam po nie nie raz. Jako że jestem miłośniczką zwierząt, przeczytałam wszystkie dostępne książki Londona i Curwooda. Potem odkryłam równie ciekawy tytuł o przygodach polskich rysi - "Władcy doliny Morskiego Oka" autorstwa Tytusa Karpowicza. Ale nie myślcie, że mam aż tak dobra pamięć - pomógł mi ktoś w odpowiednim temacie na lubimyczytać. Ogólnie, to właśnie wtedy miałam najwięcej czasu na czytanie. Pochłonęłam nawet "Hobbita" Tolkiena, ale nie przypadł mi do gustu.
W gimnazjum, czytałam już mniej, biblioteka szkolna była bardzo mała i nigdy tam nic nie wypożyczałam. Powoli rozwijały się moje zainteresowania fantastyczne i te związane z grami komputerowymi. Przeczytałam "Władcę Pierścieni" (nie zrobił na mnie dużego wrażenia) oraz dwa tomy opowiadań Sapkowskiego. Pamiętam, że będąc kiedyś w Empiku, chciałam kupić sobie pierwszy tom Malzańskiej Księgi Poległych Eriksona (nie wiedziałam, że to aż tak dobra seria), ale moja matka stwierdziła, że fantastyka to bezsensowna literatura i nie warto jej kupować ani czytać i takie zainteresowanie kiedyś mi przejdzie. No cóż, była w błędzie;)
Zdecydowanie najwięcej literatury fantastycznej, przeczytałam w liceum. Wtedy odkryłam Fabrykę Słów i książki Piekary. Do tej pory, opowiadania o Mordimerze to jedna z moich ulubionych serii. Nie zabrakło też Kossakowskiej, całej sagi o Wiedźminie i wielu innych. Podobały mi się też niektóre lektury, np. "Zbrodnia i Kara", "Chłopi" (przeczytałam wszystkie tomy) oraz "Medaliony" Zofii Nałkowskiej. Nawet do prezentacji maturalnej z j. polskiego wybrałam temat o ewolucji bohatera w literaturze. I oprócz "Potopu" i "Chłopów", wzięłam " Achaję" Ziemiańskiego oraz "Czarnoksiężnika z Archipelagu" Ursuli K. Le Guin.
Aktualnie studiuję, więc mogłoby się wydawać, że będę mniej czytała. Zwłaszcza, że kierunek "Zarządzanie" zbyt dużo z inną literaturą, niż ta ekonomiczna, nie ma wspólnego. Ale w okresie wakacyjnym, pomiędzy pierwszym a drugim rokiem studiów, coś mnie tknęło, żeby napisać do www.gildia.pl . Z początku pisałam dla działu gier komputerowych ( i nadal pisze, ale teraz są to częściej zapowiedzi, relacje z konferencji i recenzje, niż newsy). Ale potem, dołączyłam także do gildii literatury i od tego czasu, znowu dużo czytam i piszę recenzje.
Zapomniałam wspomnieć, że od pewnego czasu, bardzo interesuję się też literaturą faktu. Wszystko zaczęło się od książki Kaplana odnośnie Bałkanów, Kaukazu i jego przemyśleń odnośnie Bliskiego Wschodu. W wakacje zamierzam często odwiedzać BUW;] Tak więc, moja przygoda z książkami cały czas trwa i nic nie zwiastuje tego, żeby się to miało zmienić:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz