wtorek, 16 czerwca 2015

Premierowy odcinek space opery Dark Matter, czyli miało być mrocznie, wyszło przeciętnie

Zawsze lubiłam seriale science fiction. Byłam w stanie przymknąć oko na nie zawsze odpowiednie efekty specjalne i czasami bezsensowne wątki i wyjaśnienia, „jak coś działa”. Zdarzały się produkcje, które uwielbiam do dziś – westernowe Firefly, rewelacyjne australijskie Farscape (całe szczęście Claudia Black podkłada głoś w wielu grach komputerowych i można ją usłyszeć między innymi w Uncharted i Dragon Age), niezłe Defiance i odkryte niedawno The 100 (gdy skończę drugi sezon, naskrobię recenzję). Do mającego polską premierę tuż po światowej Dark Matter, podchodziłam z dużym dystansem. Bardzo dużym.

Póki co postacie są równie plastikowe co dekoracje

O produkcji nie czytałam wcześniej zbyt wiele,  oprócz informacji o tym, że takowy tytuł powstaje. Dark Matter to serial twórców Gwiezdnych wrót oraz Lost Girl (Zagubiona tożsamość), w Polsce pokazywany na Scifi Universal. Space opera powstała na bazie powieści graficznej o tym samym tytule, wydanej w 2012 roku przez Dark Horse.

Na papierze wszystko wygląda świetnie – szóstka nieznanych sobie bohaterów budzi się z hibernacji na opuszczonym statku. Żadne z nich nie wie, kim jest i co się wydarzyło. Wspólnie postanawiają odkryć, kim są i co poszło nie tak. Przy okazji każde z nich odkrywa, w czym kiedyś było najlepsze – władaniu szablami, korzystaniu z najnowszych technologii itd. Szybko nasi arcyciekawi bohaterowie natrafiają na granego przez Zoie Palmer androida. I to tak naprawdę jedyna postać, która wzbudza jakiekolwiek emocje i chce się ją oglądać na ekranie. A nie jest człowiekiem.
This isn’t right – takiej osoby nie mogło zabraknąć w serialu

Bohaterowie dość szybko odnajdują się w swoich szablonowych rolach w drużynie (mięśniak, wiecznie zdenerwowany, ekspertka od wyjaśniania „jak to działa” itd.) i już teraz widać zadatki na dalsze facepalmy przy oglądaniu poczynań szóstki.

Bardzo rozbawiło mnie to, że android sterujący statkiem najwidoczniej nie należy do mistrzów w swojej dziedzinie i rozważam opcje w tak szybkim tempie, jak jest to w stanie powiedzieć aktorka. Efekty specjalne (a zwłaszcza podróże statkiem) przypominają na myśl seriale z początku lat 90-tych. To dałoby się oczywiście znieść, gdyby nie to, że sceny walk również póki co nie należą do najlepszych, wypadają drętwo i sztucznie. To samo dotyczy większości obsady. Jest to oczywiście dopiero pierwszy odcinek, a już niejednokrotnie zmieniałam zdanie odnośnie serii po obejrzeniu większej liczby odcinków (Spartacus, ostatnio The 100).

Zakończenie odcinka oferuje zwrot akcji i ujawnienie tożsamości bohaterów, jednak mam nadzieję, że nie będzie to tak proste, jak zostało przedstawione w ostatnich minutach. Po jednym odcinku wiele może się jeszcze zmienić (i mam nadzieję, że tak się stanie), chociaż mam wątpliwości odnośnie tego, czy uda im się zmienić aż tak wiele. W końcu zamiast czekać i męczyć się kolejnymi odcinkami, można po prostu sięgnąć po inny serial (obejrzyjcie koniecznie Farscape). Pierwszy sezon liczy 13 odcinków i póki co nie wiadomo, czy zostanie zamówiony drugi sezon. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty